Kiedy przeczytałam wynik badania i dotarło do mnie, że mam guza mózgu (padło słowo OPONIAK), przeszłam jakiś gwałtowny proces, którego nie zrozumiałam do końca. Nastała dziwna cisza. Zrobiło się pusto. Takiego stanu nie znałam jeszcze. Nie aż tak mocno. Zniknęły jakby emocje. Jakby się coś we mnie wyzerowało. Facet, który się uśmiecha i puszcza oczko, może robić to z różnych powodów. Może to być dla niego sposób na zwrócenie uwagi kobiety, na zainteresowanie nią lub na po prostu nauczenie się technik uwodzenia. Dlatego, kiedy spotykasz faceta, który się uśmiecha i puszcza oczko, nie powinnaś od razu zakładać, że jest on Graczom co najmniej 113 poziomu, którzy wykonali zadanie 'Kiedy Śmierć się uśmiecha', Stara Cyganka w Forcie Eder zleci jego kontynuację. Od dzisiaj w grze dostępny jest quest 'Wielkie Arkana'. Paul Harris jest nauczycielem wychowania fizycznego w jednej ze szkół w Toronto. Kiedy jeden z jego uczniów zostaje ukąszony w rękę przez tajemnicze zwierzę Paul udaje się do szpitala, gdzie poznaje Kelly Leonard - miejskiego inspektora sanitarnego, z którą wkrótce nawiązuje romans. Kiedy człowiek widzi swój koniec, chce wiedzieć, że jego życie nie poszło na marne. When a man sees his end he wants to know there has been some purpose to his life. (ang.) Śmierć uśmiecha się do każdego człowieka. Jedyne, co człowiek może zrobić, to odwzajemnić uśmiech. Wielki Rzym. Tak przemija jego chwała; Commodus [edytuj] Wielu rodziców obawia się tematu śmierci, zastanawia się co i jak powiedzieć, gdy dziecko zapyta. Kiedy powiedzieć, że śmierć to nieodwracalne zjawisko, nie jest snem, ani chwilowym wyjazdem do innego miasta. Jak przekazać dziecku informację o tym, że ten, którego się kochało, który był mu bliski – odszedł bezpowrotnie… . Wirtualny zestaw Złóż zestaw z przedmiotów dostępnych na stronie dodając je poprzez kliknięcie na nie prawym przyciskiem myszy. Radość jest stanem normalnym chrześcijanina. To jej brak oznacza, że coś jest nie w porządku. Krystyna zachorowała na raka płuc. Przeszła dwie operacje, chemię, radioterapię. Gdy okazało się, że konieczna jest trzecia operacja, załamała się. Choć już wcześniej towarzyszyły jej ciężki lęk i smutek, teraz była nimi emocjonalnie sparaliżowana. Wtedy znajomi z parafii w porozumieniu z proboszczem zaproponowali jej modlitwę wstawienniczą. W pewną niedzielę po Mszy św. kilka osób wraz z księdzem pomodliło się nad nią. To był przełom. Nie żeby naraz ustąpiła choroba – ustąpił smutek. – Szłam na tę operację jak na jakiś lekki zabieg, zupełnie odeszły czarne myśli. Miałam poczucie wielkiego spokoju. A gdy po operacji dzwoniły do mnie dzieci i słyszały mój wesoły głos, myślały, że się jeszcze nie odbyła – śmieje się Krysia. Zmianę zauważył także kapelan szpitala, który znał pacjentkę z poprzednich pobytów. „Pani jest jakaś inna. Co się stało?” – pytał. Skorzystali na tym także inni pacjenci, których tym razem Krystyna pocieszała i podnosiła na duchu. – Robiłam to, czego wcześniej sama potrzebowałam. To jest niesamowita moc Boża. Ciągle czuję, że Bóg jest ze mną – cieszy się. Gdy potem rozmawiała z panią onkolog, lekarka powiedziała: „Ja panią podziwiam. Życzyłabym sobie, żeby każdy przychodził z taką radością i z takim optymizmem, bo taki pacjent dłużej żyje”. Uwolnieniem okazało się nie tyle fizyczne zdrowie, ile radość i pokój, których świat dać nie może, bo pochodzą od Boga. Śmiech zza kratyTonący w półmroku korytarz klasztoru. W rozmównicy okratowane okienko. Za zgodą przełożonych można przez nie porozmawiać z siostrami. Odchyla się zasłona. Z drugiej strony kraty pokazują się dwie sympatyczne, uśmiechnięte twarze. To uśmiech, przy którym robi się jaśniej. Zakonnice opowiadają jedna przez drugą o cudach, jakich doświadczają na co dzień. Raz po raz żartują, śmiejąc się perliście. Zdaje się, jakby radość wylewała się przez kratę i napełniała cały które stykają się ze środowiskami żywej wiary, na ogół są zaskoczone panującą tam atmosferą. Wciąż funkcjonuje bowiem stereotyp, wedle którego głębokie życie religijne prowadzi do surowej powagi, która gardzi emocjami. To brak uśmiechu, traktowanie wszystkiego śmiertelnie serio to niedobry prognostyk dla adepta życia we wspólnocie. Wiedzą o tym przełożeni zakonni, którzy z zasady bacznie obserwują kandydatów nieskłonnych do żartów i pozbawionych poczucia motywuje do radości, bo, jak stwierdził kiedyś ks. Józef Tischner, „od czasu, gdy Chrystus zwyciężył śmierć, żaden optymizm nie jest w Kościele przesadą”. Więcej wierszy na temat: Wiara « poprzedni następny » Śmierć uśmiecha się do każdego Nieważne ile ma lat jak wygląda Uśmiecha się do dziadka i dziecka Co powoli z kołyski spogląda Uśmiecha się trwożąc bogatych Uśmiecha się uwalniając biedaków Uśmiecha się do starych i chorych Uśmiecha się bez szczególnych znaków Dla jednych prędka i bezbolesna Dla innych długa niczym koszmar senny Dla jednych jest końcem wszystkiego Dla innych jest porankiem wiosennym Uśmiecha się do każdego człowieka Grzesznika, świętego, mężczyzny kobiety Uśmiecha się do króla w baldachimie I nawet do tego co czyści szalety Uśmiech ma jeden jedyny Innego takiego nie ma ziemi Widzisz go jeden raz w życiu Gdy cię już nie ma miedzy swoimi Uśmiech Śmierci trupio blady Kuszący swoja bladością Uśmiech śmierci wyzwolenie By moc połączyć się z MIŁOŚCIĄ!! nie bać sie śmierci to jak zaprzyjaźnić sie z najwiekszym wrogiem!najwiekszy z sukcesów. Dodano: 2007-01-04 23:48:01 Ten wiersz przeczytano 724 razy Oddanych głosów: 7 Aby zagłosować zaloguj się w serwisie « poprzedni następny » Dodaj swój wiersz Wiersze znanych Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński Juliusz Słowacki Wisława Szymborska Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński Halina Poświatowska Jan Lechoń Tadeusz Borowski Jan Brzechwa Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer więcej » Autorzy na topie kazap Ola Bella Jagódka anna AMOR1988 marcepani więcej » Uśmiecha się Siostra. Tak, lubię to. Czy to trudne, kiedy pracuje się w hospicjum? Nie. W domowym hospicjum pracuję ponad pięć lat. Ten czas to dla mnie wielkie szczęście i spełnienie marzenia, które choć zrodziło się w czasie studiów, to wtedy go sobie nie uświadamiałam. Marzyła Siostra, by spotkać śmierć? Ja nie marzyłam o śmierci. Marzyłam, żeby być blisko tych, którzy muszą przejść przez granicę. Już na studiach prowadziłam w duszpasterstwie jezuitów seminarium dla studentów o śmierci, umieraniu. Nie wiem, skąd mi się wzięły takie zainteresowania. Może wpłynął na nie fakt, że dramatycznie przeżyłam śmierć mojej matki chrzestnej. Bardziej niż samo odejście zapamiętałam jednak moment, kiedy zobaczyłam ją bardzo cierpiącą i zabrano mnie od niej. Czy to było dobre? Powinniśmy izolować dziecko od umierającej babci albo dziadka, czy może raczej pozwolić być blisko? W hospicjum, kiedy ktoś odchodzi, staramy się towarzyszyć całej jego rodzinie. I najmłodszym, i najstarszym. Zachęcamy, by także dzieci przygotowywać do pożegnania. Lubi Siostra swoją pracę? Lubię. Jestem lekarzem, ale długo nie pracowałam w zawodzie. Opiekowałam się co prawda chorymi siostrami, ale to nie to samo. Praca w hospicjum była moim marzeniem, dlatego poprosiłam o nią przełożonych. Chciałam być blisko tych, którzy odchodzą. Lubi pani słowa „odchodzić” albo „zbliżać się do kresu”? Bo ja nie za bardzo lubię słowo „umierać”. Mistyka śmierci... Nie, to nie żadna mistyka. Po prostu unikamy określeń, które nie za dobrze się kojarzą. Starałam się nie mówić do chorego: „Pan umiera” albo do rodziny: „Pacjent wkrótce umrze”. Po co używać słów ostrych, raniących, skoro można inaczej, cieplej. Rozmawiamy o śmierci przy herbacie i domowym cieście. Kiedyś myślałam, że na takie tematy zarezerwowany jest szczególny czas, miejsce i atmosfera. Że musi być doniośle, z pełną powagą. Rozmawiając z ciężko chorymi ludźmi, i w ogóle w rozmowach o śmierci, projektujemy nasze własne lęki. Tymczasem trzeba zwyczajnie. Staram się, żeby wiedza, którą przekazuję, nie była łopatologiczna, ale też żeby nie opowiadać historyjek. Często wracam w myślach do maksymy: „Nie musisz mówić całej prawdy, ale niech wszystko, co mówisz, będzie zgodne z prawdą”. Czasami, zanim wejdę do mieszkania, członek rodziny czeka na mnie na klatce schodowej i mówi ściszonym głosem: „Proszę nie mówić, że siostra jest z hospicjum”. Jednak kiedy się lepiej poznajemy, te lęki i powaga opadają. Ale muszę dodać, że każda historia jest inna, każdy pacjent jest inny. Pracujemy „autorsko”, nie według z góry ustalonych scenariuszy i szablonów. Także dlatego lubię tę pracę. Na czym ona polega? Jestem lekarzem w Hospicjum Domowym im. św. Łazarza w Krakowie. Kwalifikujemy pacjenta do domowej opieki hospicyjnej, jeśli ma takie życzenie, a rodzina może mu zapewnić niezbędną opiekę. Są chorzy, którzy chcą odejść u siebie. Odwiedzając chorych, oceniam ich stan, staram się określić, z jakim rodzajem cierpienia boryka się chory, decyduję o leczeniu, włączam środki uśmierzające ból, jeśli pacjent cierpi. Kiedy rodzina czuje się bezradna, pokazuję, jak ułożyć chorego w łóżku, jak go umyć, zmienić pampersa, zaścielić łóżko albo podać zastrzyk. Odwiedzam pacjentów regularnie. Oswajamy się, nawiązujemy więź. Patrzy Siostra na swoich pacjentów bardziej jak lekarz czy osoba duchowna? Opowiem dwie anegdoty. Parę lat temu przyszłam na pierwszą wizytę do nowego pacjenta. Otworzyłam drzwi, przedstawiłam się „siostra Elżbieta”, a nie „doktor Elżbieta”. Kiedy wypełniłam wszystkie papiery, a jest ich bardzo dużo, sięgnęłam do plecaka po aparat do mierzenia ciśnienia i stetoskop. Mąż chorej popatrzył na mnie i wybuchnął śmiechem. „Myśleliśmy, że siostra przyszła zrobić wywiad, a potem przyjdzie doktor” — powiedział. Innym razem, gdy przyszłam do chorego, jego dwuletnia wnuczka popatrzyła na mnie i moje słuchawki i podsumowała: „O, dwa w jednym”. Od tego czasu mówię, że jestem „dwa w jednym”. Staram się jednak nie mieszać dwóch bytów i zawsze najpierw koncentruję się na kwestiach medycznych. Moja główna rola to ocenić stan pacjenta i zadecydować, jak pomóc jemu i jego rodzinie. Wbrew pozorom częściej niż ja okazję do głębokich rozmów o wierze mają rehabilitantki i pielęgniarki, które spędzają z pacjentami o wiele więcej czasu. Przypomina mi się moja niedawna pacjentka, pani Hania. „Wie siostra, ja tak szczerze powiem, nie chodziłam za bardzo do kościoła” — wyznała pewnego dnia. Zostawiłam jej numer telefonu do naszego kapelana. Nie dopytywałam, nie nalegałam. Po jakimś czasie pani Hania powiedziała: „No jeszcze nie zadzwoniłam do kapelana, ale się zbieram. Ale siostro, z czego ja się będę spowiadać?”. Zapytałam ją, na którym miejscu w jej życiu był Pan Bóg, bo przecież wiadomo, że nikogo nie zabiła i nie okradła. Ale to już trudne zadanie kapelana — wydobyć z ludzi prawdę o nich samych. Prawdę, którą czasem ukrywali przez całe życie. Czy przywiązuje się Siostra do swoich pacjentów i ich rodzin? Na czas, kiedy się nimi opiekuję, tak. Ale potem przychodzą następni, dlatego nie jestem w stanie podtrzymywać tych kontaktów. Ci, którymi zajmowałam się dłużej, pozostają we mnie. Przed uroczystością Wszystkich Świętych odwiedzam ich na cmentarzach i robię sobie prywatne wypominki. Długa ta lista? Długa... Ale wiem, że wspierają mnie z nieba. Dają mi siłę, by kontynuować tę pracę. Czy odchodzący ludzie mają marzenia? Mają! I naszym zadaniem jest, aby je z nich wydobyć i spróbować spełnić. Czasem są to bardzo proste rzeczy, np. chory chciałby pójść na spacer, ale jednocześnie jest to trudne do zrealizowania w jego stanie. Pamiętam pacjenta, który pragnął wyjechać do swojego domku letniskowego na wsi. Był w ciężkim stanie, jednak żona i dzieci tak wszystko zorganizowały, że stało się to możliwe. My pomogliśmy załatwić pomoc z innego hospicjum, które znajdowało się niedaleko tego domku. Pan odszedł właśnie tam. Szczęśliwy, że jest na swoim tarasie i ogląda swój ogród. Kobiet nie pyta się o wiek... Mam 60 plus. W tym roku przechodzę na emeryturę. Opiekuje się Siostra ludźmi starszymi czy młodszymi od siebie? Takimi i takimi. W pierwszych latach mojej pracy duże wrażenie robiło na mnie, gdy opiekowałam się ludźmi młodymi. A teraz nie? Do śmierci można się przyzwyczaić? Oswoić? Oswoić to dobre słowo. Czy myśli Siostra czasem: „Boże! To niesprawiedliwe!”. Tak. Choć powiedziałam, że oswajam śmierć, trudno jest się pogodzić z widokiem odchodzącej młodej mamy, która ma dzieci i sama jest dla kogoś dzieckiem. Myślę wtedy, że przecież jeszcze nie czas, że to takie nienaturalne... Praca w hospicjum wpływa na to, jak myśli Siostra o swojej śmierci? Tak. Wielu ludziom towarzyszyłam do końca i często było mi dane być z nimi w momencie przejścia albo zaraz po nim. Po ludzku nie boję się śmierci, czuję duży spokój. Boję się natomiast cierpienia i zależności od innych. Choć z tego drugiego wyzwalam się dzięki pracy w hospicjum. Kiedyś bardzo nie chciałam, żeby na starość ktoś się mną zajmował, a dziś widzę, że taka zależność w bliskich pacjenta wyzwala ogromne pokłady dobra. Jestem więc gotowa ją przyjąć. Czy przeżyła Siostra taką śmierć, jaką sama chciałaby mieć? Spotkałam osoby, które nie były zbuntowane, które patrzyły na siebie i swój stan uczciwie, dojrzale. Odchodziły spokojnie, pogodzone ze sobą, światem i Panem Bogiem, w otoczeniu bliskich ludzi. Tak jakby zasypiały. Takiego czegoś zazdroszczę. Myślałam, że nie będzie Siostra chciała odpowiedzieć na to pytanie. Dlaczego? Ja nie patrzę na śmierć jak na zło samo w sobie, ale jak na logiczną konsekwencję naszej egzystencji. Nie jesteśmy nieśmiertelni, choćbyśmy walczyli z całych sił. Wierzę jednak, że nasze ziemskie życie kończy się po to, aby inne mogło się zacząć. Staram się nie epatować moich pacjentów swoją wiarą, ale chcę, by mieli pewność, że opieram się na Kimś, kto jest solidniejszy ode mnie. I może stąd ten mój uśmiech. opr. mg/mg Chce nas do siebie zabrać? A może upomina się o modlitwę? Sen o zmarłym zazwyczaj wzbudza w nas spore emocje. Co według sennika oznacza, gdy zmarłą osobę widzimy we śnie jako żywą? Zła wróżba, czy spełnienie nadziei? Bardzo często marzymy o tym, by przyśnił nam się ktoś, za kim tęsknimy, a kto odszedł na zawsze. Mama, tata, babcia, siostra, przyjaciel – ktokolwiek to był, odegrał ważną rolę w naszym życiu i był nam bliski. Po śmierci tej osoby, sen jest jedyną możliwą formą „spotkania” – często możemy znów zobaczyć ukochaną osobę, porozmawiać z nią, dotknąć. Poczuć się tak, jakby znowu była obok. Taki sen bywa na tyle przyjemny, że wcale nie chcemy się budzić. Ale bywa i tak, że zmienia się w koszmar, a zmarły pojawia się w nim w bardzo przykrych okolicznościach. Dlaczego tak jest? Sny o zmarłych interpretujemy w różny sposób. Zastanawiamy się, co mogą oznaczać. Czy chodzi o to, że zmarły chce nas do siebie zabrać? A może chce nam przekazać coś ważnego? Sen o zmarłym Sny o osobach zmarłych najczęściej pojawiają się u osób, które w swoim życiu zmagają się z silnymi emocjami. Towarzyszy im poczucie bezsilności, dręczą je problemy, z którymi nie potrafią sobie poradzić, czują się samotne. Sen o zmarłej osobie w takim przypadku może oznaczać bezradność w stosunku do przeszłości i wskazywać na to, że trzeba w końcu się z nią pogodzić, a także skupić się na przyszłości. Pixabay Jeśli we śnie widzimy osobę zmarłą jako żywą, możemy interpretować to na kilka sposobów. Według sennika, taki sen może stanowić ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem i nieszczerymi intencjami osób z najbliższego otoczenia. Najprawdopodobniej, ktoś chce pogrzebać twoją szansę na odniesienie sukcesu. Warto zachować czujność i rozważnie podejmować decyzje. Sennik zaleca ostrożność szczególnie wtedy, gdy kłócisz się ze zmarłym. To może oznaczać, że ktoś z twojego otoczenia życzy ci porażki. Bywa jednak i tak, że we śnie o zmarłym przodku nie powinniśmy się doszukiwać drugiego dna. Być może ogromna tęsknota i natłok myśli sprawiają, że ukochana osoba wraca do nas nocą. Tak sennik tłumaczy sny o zmarłej babci czy dziadku, ale to samo może dotyczyć innych bliskich nam osób. Często zdarza się też, że pod wpływem tęsknoty podczas snu ponownie przechodzimy przez śmierć bliskiej osoby. Znów widzimy jej chorobę, pogrzeb, itd. Nadal nie możemy się z tym pogodzić. Pixabay Zapewne wielu z nas słyszało o tym, że dla osób chorych sen o zmarłej osobie może wskazywać na rychłe pogorszenie się stanu zdrowia. Ale nie należy się tym zbytnio przejmować. Inna interpretacja wskazuje, że może być wręcz przeciwnie – sen o zmarłym może być zwiastunem dobrych wieści. Rozmowa z osobą z zaświatów oznacza natomiast otoczenie opieką. Zmarli często śnią się osobom wyjątkowo uduchowionym, o niezwykłej intuicji. Tacy ludzie często przeczuwają wiele zbliżających się zdarzeń. Niektórzy twierdzą, że właśnie zmarli dają im wskazówki. Fotografie: Pixabay (miniatura wpisu), Pixabay

kiedy śmierć się uśmiecha